poniedziałek, 4 marca 2013

Wizje Ekranizacyj Niemożliwych

Czytam "Lód" po raz kolejny, drugi dokładniej. Tym razem mam kindla i mogę utrzymywać znacznie lepsze tempo, bo papierową wersję dało się czytać tylko w łóżku/fotelu, a i to nie zawsze, bo ciężkość fizyczna dodawana, mnożona nawet z ciężkością metaforyczną często okazywała się zbyt duża.

Czytam więc, zachwycony, podjarany, zanurzony zupełnie i ironicznie wspominam sobie siebie samego z przeszłości (nieistniejącego zatem? panie Benedykcie?), z 2007 czy tam 2008 roku, niedokształconego filozoficznie, prędkiego do niechęci dziecinnej do głównego bohatera, czekającego tylko kiedy wreszcie będzie o Piłsudskim i Rasputinie, już wtedy zachwyconego, ale nieco na siłę, bo pogubionym się było wówczas zupełnie i w książce i w życiu pewnie też. Doznaję sobie dialogów rozwlekłych, w głowie Benedykta Gierosławskiego czuję się całkiem swojsko, z rozkmin logicznych rozumiem niemal wszystko, szukam sobie dziur w wizji i nie znajduję - świetnie się bawię tylko połowa książki zastała mnie na początku marca i wypadałoby skończyć zanim Ottiepiel uderzy w pełni i zepsuje aurę.

Uderza mnie wizualny potencjał dukajowych pomysłów. Lute zawieszone nad miastem, tęczowe zorze tungetytu i zimnaza, architektura wieżowców opartych na zimnazowych szkieletach, marostiekłowe gogle (dobry asumpt do rozważań o szybkiej i smutnej dla mnie dewaluacji pojęcia steampunk - pewnie do tego wrócę) no i oczywiście wstrząsający w swojej prostocie pomysł z ćmiatłem i świecieniami. Wszystko to błaga o ekranizację, czy to w postaci epickiego filmu pod batutą jakiegoś wizjonera s-f (są dziś tacy w ogóle?) czy serialu czy też wreszcie filmu animowanego. Niestety muszę podzielić się z wami moją niewiarą. Nie ma szans.

1. Polska-Rosja, kto by to wyrozumiał, czyli albo koprodukcja z Ruskimi gdzie Daniej Olbrychski zagra Ojca Mroza, albo jakaś adaptacja skrojona przez Zachód dla Zachodu, całkowicie wyprana z polskich wątków i sprowadzające Carską Rosję do zestawu tanich klisz - klęska tak czy inaczej.

2. Logika, kto by to wyrozumiał, czyli próg wejścia po raz drugi. Tesla pokazywał się już na ekranie i wyrobił sobie markę (David Bowie jest w sam raz stary, żeby wrócić do roli), ale Kotarbiński, Tarski i logika trójwartościowa musiałyby wylecieć z hukiem. Zostałaby nam szpiegowska opowieść w egzotycznej scenerii. Da się niby, ale wątpię, żeby ktoś tak do tego podszedł i u Dukaja szukał takich scenariuszy. Lepiej porządnie zekranizować dalsze Fandoriny.

3. Erotyczna scena niedokonana, czyli nie liczmy na HBO.

4. Tajemniczy wizjoner pokonuje punkty 1 i 2, czyli ile dajesz procent, że będzie miał też pieniądze.

Się nie da się.

1 komentarz: